niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 1

I znów budzę się z nadzieją, że w końcu coś się zdarzy i będę mogła wreszcie opuścić moją wiecnie pokrytą śniegiem wioskę. Mam nadzieję, że w końcu coś się stanie i w końcu dowiem się, co stało się z moimi rodzicami oraz kim są i gdzie w ogóle są.
         Na moje nieszczęście przed wczoraj pani wioski,
w której mieszkam Sauriela wyjechała do lasu Agmar, by odwiedzić kogoś odwiedzić. Ja dowiedziałam się tylko tyle, że jest to jej stara znajoma. Nazywa się chyba Anamira i jest leśną driadą, więc nic nie grozi Saurieli. Przynajmniej przy niej na razie, bo przecież można zaufać driadą przynajmniej tak mi się zdaje.
         Wstałam powoli i bardzo niechętnie. Był już świt, więc zrzuciłam skórę, która mnie okrywała. Stanęłam na nogi i lekko chwiejny krokiem podeszłam do stolika gdzie była już miska z wodą i kawałek materiału, którym miałam wytrzeć twarz. Zanurzyłam w niej najpierw ręce, a potem twarz. Najpierw z wody wyciągnęłam prawą rękę
i chwyciłam materiał w tedy podniosłam twarz i wytarłam.
         Nadal jestem trochę nie przytomna po wczorajszym świętowaniu najdłuższego dnia w roku (znanym również dniem Kalumina). Świętowaliśmy do bardzo późna, więc dosyć krótko spałam, ale to mi nie przeszkodzi
w wykonywaniu obowiązków, które przejęłam, od Saurieli na czas jej nie obecności.
         Na szczęście przynajmniej nie musiałam się martwić, w co się ubrać od razu podeszłam do kufra wykonanego z jasnego drzewa najwyższej klasy pochodzącego z lasu Agmar. Dostałam tę skrzynię podobnie jak większość rzeszy z mojego pokoju od Saurieli (czasami dobrze być wychowanicą władczyni wioski oraz jednocześnie podróżniczki).
         Otworzyłam kufer i wyciągnęłam z niego długą czarną suknię, która ma długie rękawy kończące się przy dłoni, ale ma przedłużenie w kształcie grotu strzały do palca wskazującego, na który się ja zahacza. Ma ona również wszyty gorset dla zachowania sylwetki oraz szyte czerwoną nicią wzory rozchodzące się od prawej piersi,
a kończące się wszędzie na dole sukni wraz z krojem. Mimo, że jest ona wykonana z cię kiego materiału nie jest mi w niej zimno (to chyba z przyzwyczajenia). Suknię tę wykonały elfy na prośbę Saurieli. Położyłam ją na łóżku 
i zaczęłam wyciągać dalej.

         Następna rzecz to piękny czarny płaszcz również wykonany przez elfy (czasami Sauriela  naprawdę mnie zaskakuje). Płaszcz jest cały czarny z tak wykonanym kapturem, że gdybym go założyła zasłaniałby mi tak twarz ja bym widziała wszystko, a inni nie widzieliby mojej twarzy. Płaszcz również położyłam na łóżku, aby później go założyć (dziwne w nim jest tylko to, że Sauriela mi zawsze powtarzała, że gdy walczę mam założyć na głowę kaptur by wróg nie wiedział, co planuję. Nie wiem czy to prawda, ale zawsze stosuje się do jej porad).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz